Jeszcze w latach 80. każdy samochód wyposażony był w pełnowymiarowe koło zapasowe. W razie „złapania gumy” można było je założyć i spokojnie kontynuować jazdę, także na długiej trasie. Takie koło było jednak i duże, i ciężkie. Konstruktorzy starali się więc zmniejszyć wymiary i masę koła – tak powstała tzw. dojazdówka, czyli koło zapasowe dojazdowe. Ma ono tę samą średnicę co pozostałe koła, ale jest znacznie węższe i przez to lżejsze. Zabiera nieco mniej miejsca w bagażniku. Ma jednak pewną wadę: można z niego korzystać, ale przy prędkości nieprzekraczającej 80 km/h, ponadto dłuższa jazda z kołem zapasowym jest niewskazana. Trzeba po prostu poszukać najbliższego czynnego zakładu wulkanizacyjnego albo wezwać pomoc drogową. Niektórzy producenci dodają więc zestaw naprawczy: zajmuje niewiele miejsca i powinien pozwolić na samodzielną naprawę uszkodzonej opony. Niestety, zestaw taki nie sprawdzi się w razie poważniejszego uszkodzenia opony, co na polskich drogach niestety zdarza się wciąż dosyć często. Dojazdówka to pewniejsze rozwiązanie.
Dodane: 2018-06-06
Kategoria: Przewóz